Oszałamiające ostatnie 10 km zakończone drugim zwycięstwem Jaspera Philipsena dodaje pikanterii skądinąd mdłemu 5. etapowi Vuelta
Jest tak cicho i tak spokojnie aż do… Na 174 km 185-kilometrowego etapu 5 tegorocznego Vuelta a Espana z Tarancon do Albacete, fajnie byłoby, gdyby od czasu do czasu wybuchł wyścig rowerowy.
Wobec groźby, że wiatry nigdy się nie zmaterializują, a pan-płaskie trasy biegnące przez południowo-wschodni region Hiszpanii, wczorajszy wyścig był jednym z tych, w których można było pokazać go w telewizji, zająć się swoim dniem, uciąć sobie krótką drzemkę i wrócić do wyścigu i zdaj sobie sprawę, że nic się nie stało.
I to właśnie w tych momentach wyścig jest najbardziej wrażliwy, jak wjazd na ostatnie 10 km, stało się nieuniknione, monumentalna kraksa.
Z 10 km do przejechania, brak koncentracji w wypełnionym peletonie sprawił, że grupa rozpierzchła się jak kręgle wzdłuż drogi. Na szczęście wszyscy główni zawodnicy klasyfikacji generalnej i sprinterzy zdołali uniknąć podłogi.
Tego samego nie można powiedzieć o noszącym czerwoną koszulkę Rein Taaramae. Druga kraksa w ciągu tylu dni dla kolarza Intermarche-Wanty-Gobert spowodowała, że prowadzenie wyścigu spadło z jego ręki, gdy zakończył dzień, tracąc 2 minuty 21 sekund do reszty. Ta sama katastrofa pobiła również Romaina Bardeta z Team DSM, który utykał do domu 12 minut za liderami.
Przed nami Jasper Philipsen kontynuował po prostu fenomenalny sezon Alpecin-Fenix, wygrywając w drugim etapie, pokonując Fabio Jakobsena z Deceuninck-QuickStep i zdobywając przy okazji zieloną koszulkę z punktami.
Nowym liderem wyścigu jest „Król” Kenny Ellisonde, zaledwie pięć sekund przed wciąż czającym się Primozem Roglicem.
Poniżej fotoreportaż dnia Chrisa Aulda: