Dziesięciokrotny mistrz Niemiec w jeździe na czas zdobył kolejną tęczową koszulkę na Mistrzostwach Świata UCI
„To najlepsze wykończenie, prawda?” – mówi Tony Martin. Oprócz drugiego miejsca w Holandii, prawdopodobnie trudno byłoby znaleźć kogoś, komu nie spodobałby się wynik mieszanej sztafety drużynowej na czas na Mistrzostwach Świata UCI. Idealne zakończenie na pożegnanie z jednym z najlepszych mistrzów kolarstwa, Tony Martin z pewnością wyszedł z hukiem.
Sztafeta w mieszanej jeździe na czas po raz pierwszy zadebiutowała na mistrzostwach świata w 2019 roku i wygląda na to, że zostanie z nami po zastąpieniu drużyny handlowej na czas.
Ale to była najnowsza odsłona, która poruszyła serca wielu ludzi na całym świecie. Niemcy wystartowali jako pierwsi, osiągając czas 24:38 z Martinem, Nikiasem Arndtem i Maxem Walscheidem.
Wtedy pojawiły się Niemki i pokazały się. Występ Lisy Brennauer, Lisy Klein i Mieke Kroeger zaowocował czasem 50:49 dla Niemiec.
Nikt tego nie pobije. Pięć lat po swoich ostatnich indywidualnych zespołach mistrzów świata, Tony Martin wygrał swoją piątą tęczową koszulkę w otoczeniu kolegów z drużyny narodowej.
To było piękne zakończenie kariery, która przyniosła światu kolarskiemu taką rozrywkę i radość, jak „Panzerwagen” konsekwentnie pomagał podnieść ten sport dzięki jego dominującym występom.
36-letni Martin wygrał pięć etapów Tour de France w ciągu swojej 14-letniej kariery.
Na czwartym etapie Tour 2015 oderwał się na bruku, by odnieść zwycięstwo i ze łzami w oczach świętował swoje pierwsze założenie żółtej koszulki.
Niewiele brakowało mu osiągnięcia takiego wyczynu na poprzednich trzech etapach, co czyni go jeszcze słodszym.
Podejmując decyzję o przejściu na emeryturę, powołał się na kwestie bezpieczeństwa.