Tylko lekki wiatr w twarz…
Wiatry o dużej prędkości zmusiły w niedzielę do odwołania 40. edycji Cape Town Cycle Tour w RPA, a zawodnicy z trudem trzymali się swoich rowerów w porywach do 100 kilometrów na godzinę.
Zawodnicy biorący udział w wyścigu południowoafrykańskim od samego początku byli nękani przez wiatry znad Oceanu Atlantyckiego.
Biorąc pod uwagę lokalizację wyścigu na Przylądku Afryki, wielu z 35 000 zarejestrowanych uczestników nie przestraszyło się niekorzystnych warunków, a wielu zdecydowało się wyruszyć niezależnie od ostrych ostrzeżeń pogodowych, a organizatorzy zdecydowanie zachęcają uczestników, którzy albo nie są wygodne lub nie mają doświadczenia w jeździe przy silnym wietrze, aby rozważyć swoją decyzję o udziale”.
Pomimo trudności w utrzymaniu pozycji pionowej i potencjalnych niebezpieczeństw związanych z latającymi odłamkami, większość wydawała się być w dobrym nastroju i zdecydowana iść dalej, zanim organizatorzy zostali ostatecznie zmuszeni do odwołania imprezy.
Chociaż lekki wiatr w przód może wydawać się dość słabym powodem do odwołania wyścigu, w którym zawodnicy pchali swoje rowery aż do 21 kilometra, organizatorzy przytoczyli również „duży pożar, który wybuchł w Hout Bay na początku godzin porannych i dodatkowe ryzyko akcji protestacyjnej na trasie” jako przyczyny ograniczenia imprezy.
Z trasą zaplanowaną na zdobycie Chapman's Peak, możliwość wystąpienia jeszcze bardziej niebezpiecznych warunków na górze również przyczyniła się do decyzji o odwołaniu imprezy po raz pierwszy w 40-letniej historii.
Jednakże organizatorom udało się znaleźć pozytywną podszewkę do odwołania imprezy, a jedzenie i inne artykuły przywiezione na wyścig zostały teraz przekazane do około 2000 osób pozbawionych dachu nad głową przez pożar w Hout Bay.
Uznawany za największy na świecie indywidualny wyścig rowerowy na czas, organizatorzy obiecali wrócić w przyszłym roku, chociaż mogą rozważyć przeniesienie miejsca startu z dala od wybrzeża.